wtorek, 24 marca 2015

Makaron z kurczakiem, szpinakiem i fetą

W związku z nadejściem pięknej wiosny nie mam ostatnio czasu na nic. A to za sprawą dłuuugich spacerów z córką, która zwykle na tych spacerach śpi :) Dzisiaj udało mi się w końcu znaleźć moment i przygotować pyszną kolację :) A więc tak:

Składniki:

  • makaron
  • pierś z kurczaka
  • szpinak (u mnie pakowany z biedronki) 
  • ser feta
  • cebula
  • przyprawy do smaku (u mnie pieprz, zioła prowansalskie, bazylia, rozmaryn)
  • pietruszka
  • łyżka oleju
  • sok z cytryny

Przygotowanie:

Makaron gotujemy wg przepisu na opakowaniu, w tym czasie kroimy kurczaka w małe kawałki i cebulę. Wrzucamy na rozgrzaną patelnię kurczaka, doprawiamy, po chwili dorzucamy cebulę, a później rozdrobniony szpinak. Po kilku minutach dodajemy fetę. Całość mieszamy, aż do roztopienia się fety. Można dolać odrobinkę wody. Na koniec wrzucamy pokrojoną pietruszkę i dodajemy kilka kropel soku z cytryny.


Smacznego! :)


wtorek, 17 marca 2015

Moja pierwsza blogowa niedziela dla włosów :) # NDW 1

Witajcie. Miałam trochę czasu w niedzielę i postanowiłam wzbogacić pielęgnację moich włosów. Jako, że ostatnio nie miałam za dużo czasu na eksperymenty czy nawet nałożenie zwykłej maski, musiałam wykorzystać chwilę wolnego :) Przydało się to bardzo mojej czuprynie, a jak!


Skalp i włosy delikatnie umyłam najpierw Barwą piwną. Nałożyłam nową odżywkę z Garnier (o tym jak świetnie zadziałała na moich włosach napisałam TUTAJ). Po chwili spłukałam całość i zawinęłam włosy w ręcznik :) W tym czasie zabrałam się za moją miksturę :-) 


  • 1 łyżeczka maski biovax z miodem (są takie w biedronce "na raz"), zostało mi jej tyle od ostatniego użycia
  • około 2 łyżeczki maski Gloria, 
  • 1 łyżeczkę miodu, 
  • trochę mąki ziemniaczanej (tak, aby konsystencja całej maski nam odpowiadała). 

Po wymieszaniu i nałożeniu na wilgotne włosy, nałożyłam czepek (właściwie foliową reklamówkę :P), a na to ręcznik. Podsuszyłam trochę suszarką i trzymałam ją na głowie około pół godziny. Po tym czasie włosy już przy spłukiwaniu były dosyć miękkie i przyjemne w dotyku :) Gdy znów trochę przeschły nałożyłam jedynie olejek arganowy na końcówki, odżywkę bez spłukiwania darowałam sobie tym razem. Po samoistnym wysuszeniu prezentowały się tak:


Pierwsze 2 zdjęcia (po lewej bez flesza, po prawej z fleszem) zrobiłam bokiem do okna



Kolejna dwa zdjęcia zrobiłam tak, że okno było z tyłu


Szczególnie widać różnicę na zdjęciach bez flesza, ustawienie do światła ma ogromne znaczenie :)

Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)

wtorek, 10 marca 2015

Matka polka walcząca w internecie cz. 2

Przyszedł czas na część drugą tego jakże ciekawego zjawiska jakim jest walka o to kto ma rację i kto jest lepszy. Tutaj możecie przeczytać cz. 1 KLIK. Ostatnio jakoś nie miałam czasu na śledzenie internetowych wypowiedzi i kłótni mamusiek. Jest ich i będzie pewnie tyle samo co do tej pory. I tematy też będą te same. 


ZŁOTE RADY
Czy to porady żywieniowe, zdrowotne czy zupełnie zwykłe, życiowe to rad jest mnóstwo. I to całkiem zróżnicowane. Od pytań "Jak ubrać dziecko, gdy na dworze jest 15 stopni?" itp, po pytania "Mam to i to w lodówce, co mogę zrobić na obiad?" można dostrzec pytania najróżniejsze, najdziwniejsze czasem najgłupsze. No ale podobno nie ma głupich pytań... ;) Kłótnia mam rozpoczyna się, gdy jedna wyrazi swoje zdanie, a inna mama je zaneguje. Dlaczego ludzie nie mogą mieć swojego zdania? Dlaczego innym tak bardzo przeszkadza odmienne zdanie społeczności? Jeśli 1 osoba na 50 ma inne zdanie na forum, to już zaczyna się lincz. I po co sobie psuć nerwy? Czy te mamuśki nie mają nic innego do roboty jak siedzenie na fejsie i obsmarowywanie kogoś publicznie?

BŁĘDY ORTOGRAFICZNE
Czyli jak jedno pytanie, może rozbudzić wszystkich członków grupy do rzucania obelg wobec autora postu. O ile jeden błąd ortograficzny da się jakoś znieść, tak błędy w stylu "pujść", "łuszko", "zomb", "samotnom", "miesionce", "pszeczkole", "chszesna" itp, itd są po prostu nie do zniesienia. Fakt, niektórzy się wyśmiewają, ale nawet najmniejsze zwrócenie uwagi autorowi postu skutkuje wojną. Autor się rzuca, że to przypadkiem, że nikt nie jest idealny, że ma dysleksję i może. No spoko, ja wszystko rozumiem, błąd każdemu się może zdarzyć, ale żyjemy w takich czasach, że pisząc coś na komputerze czy telefonie, błąd jest natychmiast wychwytywany. Rozumiem, jeśli ktoś się śpieszy i nie zauważy literówki, ale błagam, gdybym napisała dwa zdania, w których każde słowo byłoby napisane z błędem to po prostu byłoby mi wstyd. Szanujmy nasz język ojczysty i nie dawajmy satysfakcji innym w ubliżaniu nam. Jestem tylko ciekawa jak te mamy, które robią takie "byki" pomagają swoim dzieciom przy lekcjach.

JESTEM LEPSZA BO RODZIŁAM NATURALNIE I KARMIĘ PIERSIĄ!
To jest chyba najbardziej brutalne stwierdzenie.  W czym niby taka mama jest lepsza od innej? Wyznacznikiem macierzyństwa jest poród i karmienie dziecka? Przecież (teoretycznie) nie można wybrać sobie porodu, karmić też nie każda może piersią z różnych powodów. Nawet jeśli są to świadome decyzje matek, dlaczego inni je potępiają? Kupowanie mleka modyfikowanego jest gorsze? Czy to trucizna? Nie! Są plusy i minusy. I jeśli chodzi o rodzaj porodu i karmienie maleństwa. Nadal nie rozumiem jak można potępiać inną matkę, samemu będąc rodzicem. Pamiętajcie, że zdrowe dziecko to szczęśliwe dziecko i jeśli nie dzieje mu się żadna krzywda, a rodzice chcą jak najlepiej to nie można ot tak sobie krytykować. Szanujmy się kobietki pod każdym względem! :)

Macie jakieś swoje doświadczenia z obrażaniem czy niepotrzebnym krytykowaniem? Co Was wkurza na takich forach internetowych? Zapraszam do wyrażenia swojej opinii :)






poniedziałek, 9 marca 2015

Strzał w dziesiątkę dla moich włosów!

Podczas ostatnich zakupów w biedrze odkryłam całkiem nową odżywkę Garniera z olejkiem arganowym i kameliowym.




Jako, że kameliowego (inaczej herbacianego) nigdy nie używałam, tak arganowy wcieram po każdym myciu w końcówki. Sprawdza się super na moich włosach, więc szybko włożyłam ową odżywkę do koszyka :) I to był strzał w dziesiątkę, chociaż po pierwszym jej użyciu nie byłam zadowolona w 100%. W sobotę (jak co tydzień) oczyściłam włosy szamponem z SLES, potem nałożyłam właśnie mój nowy nabytek, a po spłukaniu i osuszeniu ręcznikiem (nie miałam czasu na użycie maski tego dnia) psikłam je jeszcze moją odżywką z green pharmacy. Efekt już dawno nie był taki zadowalający :) Właściwie dopiero na drugi dzień (włosy myłam pod wieczór ;)) efekt był świetnie widoczny przy dziennym świetle. Nawet z użyciem flesza nigdy nie uzyskałam takiego efektu :D Zdziwiłam się bardzo, nie sądziłam, że bez użycia maski czy innych specyfików, moje włosy tak zareagują na zwykłą odżywkę. Do tej pory używałam Garnier avokado, jednak teraz chyba to ta odżywka będzie moją ulubioną :) Zapach również jest obłędny, dlatego polecam ją wszystkim do wypróbowania :) 




Z lewej strony zdjęcie bez flesza, z prawe oczywiście z fleszem :) Kilka dni temu podcinałam końcówki, jednak trochę "krzywo" mi je pani fryzjerka podcięła, bywa, następnym razem pójdę gdzie indziej. Końcówki jak widać są trochę powywijane, mimo, że związane były na górze w kitka. Na zdjęciu bez flesza najbardziej błyszczy doł - czyli ta część włosów, które pokryta jest jeszcze farbą i tak się zastanawiam czy nie zafarbować znów całości, jednak trochę mi szkoda po tak długim czasie bez farby... :)

Tu jeszcze jedno foto przy świetle żarówki:




Z okazji wczorajszego Dnia Kobiet życzę wszystkim kobietkom wszystkiego najlepszego, a włosomaniaczkom życzę przede wszystkim pięknych, gęstych włosów :) Pozdrawiam




czwartek, 5 marca 2015

Moja włosowa piramida

Dziś chciałam się podzielić moją włosową piramidą. Nie zawsze udawało mi się wszystkiego "przestrzegać" i nie zawsze wyglądała ona tak samo.




Kiedyś olejowałam włosy przed każdym myciem, czyli co 2 dni. Niestety, olej nakładałam na całą głowę (zazwyczaj nie moczyłam wcześniej włosów), a później włosy+skalp myłam szamponem. Dopiero po pół roku (!) doczytałam dokładnie jak powinnam była to robić od początku. Moja "metoda" była uciążliwa i zajmowała dużo czasu. Teraz stosuję "prawdziwą" metodę OMO, czyli odżywka na długości, łagodny szampon na skalp, a na końcu znów odżywka na długości. Czasem (staram się minimum raz w tygodniu) po odżywce nakładać jeszcze maskę, na odsączone już włosy.
Staram się robić peeling raz w miesiącu, a dopiero po raz pierwszy od roku zrobiłam detoks. Włosy umyłam szamponem z SLES (u mnie barwa piwna) i nie nakładałam już nic na włosy. Po wyschnięciu były właściwie takie jak po każdym myciu, co mnie bardzo ucieszyło. Jedynym minusem było to, że zaczęły się lekko elektryzować i momentami trochę się plątały. Poza tym, były całkiem ładne :) Czyli wychodzi na to, że moja pielęgnacja zmierza we właściwym kierunku :) Do eksperymentów mogę zaliczyć dodawanie półproduktów, domowe maski itp.


Produkty, które obecnie używam:
szampony: babydream, barwa ziołowa, barwa piwna
odżywki: garnier avokado, alterra
odżywki b/s: grenn pharmacy, joanna z wyciągiem z pokrzywy
maski: gloria, kallos latte i keratin
odżywki do końcówek: olejek arganowy, bdfm
oleje: łopianowy, bdfm, oliwa z oliwek

Nie jest tego dużo, jednak teraz nie mam zbyt wiele czasu na eksperymenty i długą pielęgnację związaną z nakładaniem, zmywaniem znów nakładaniem różnych specyfików :) Macierzyństwo w moim przypadku mi na to nie pozwala. Na razie dbam o włosy w stopniu dla mnie wystarczającym, z czasem może zwiększę ilość kosmetyków w mojej łazience i zacznę kombinować więcej :):):)

Najbardziej aktualne zdjęcie moim włosów poniżej. Jak widać mam 3 kolory na głowie :P obecnie schodzę z farby i cierpliwe je podcinam, aby zejść do swojego koloru całkowicie. Chociaż pewnie jak już zejdę to zapragnę znów innego koloru, cóż tak bywa. Końcówki trochę źle tu wyglądają, bo zdjęcie jest robione "na świeżo" po umyciu :)


środa, 4 marca 2015

Moje włosy po raz pierwszy

Włosomaniaczką jestem od roku. Nigdy nie miałam jakichś mega zniszczonych włosów (tak mi się wydaje;)) Owszem, farbowałam włosy farbą zmywalną, suszyłam, prostowałam i nie używałam nic innego oprócz szamponu, odżywki i jedwabiu, który jak się teraz okazuje był nieodpowiedni, bo wysuszał końcówki. Tak więc jak tylko odkryłam bloga Anwen wzięłam się do roboty. Nie był to słomiany zapał, bo do dziś dbam o włosy. Przez pierwsze pół roku myślałam, że stosuje metodę OMO, jednak byłam tak wszystkim podekscytowana, że źle coś przeczytałam :P i włosy olejowałam trochę nie tak, jak powinnam była to robić (może to dziwnie brzmi, ale jednak tak było). O włosy zaczęłam dbać będąc w ciąży. Wtedy jak wiadomo działają hormony i potrzeby włosów, a także ich stan może się zmieniać. I tak też było w moim przypadku. Moje przestały falować, ale i też wypadać. Po ciąży wszystko wróciło do stanu sprzed, czyli włosy znów falują i trochę wypadają, jednak ich wygląd jest o wiele lepszy :) Mam zamiar napisać swoją "włosową historię" i wysłać do Anwen, jednak jeszcze trochę chcę "podrasować" moje kłaki :) Dziś byłam także u fryzjerki, podciąć końcówki. Chciałam, aby podcięła mi włosy w literkę U, ale coś jej nie wyszło. Niestety zobaczyłam to dopiero w domu. Chociaż nie jestem jakoś bardzo zła, bo na szczęście podcięła je tak jak prosiłam, czyli minimalnie. Poniżej wklejam także zdjęcie sprzed kilku dni, bez flesza. Pozdrawiam :)






czwartek, 26 lutego 2015

Łosoś z twarożkiem na szybko

Dziś zrobiłam pyszną obiadokolację. Przyznam, że takiej pysznej ryby już dawno nie jadłam! Polecam dla tych, którzy nie lubią za dużo czasu spędzać w kuchni :)


Składniki na jedną porcję:


  • filet z łososia
  • cytryna
  • sól pieprz
  • ser biały
  • jogurt lub serek typu bieluch
  • szczypior
  • rzodkiew
  • zioła



Łososia kropimy kilkoma kroplami soku z cytryny, solimy, pieprzymy i na rozgrzaną patelnią (smażymy kilka minut z obu stron). Łyżkę sera białego łączymy ze śmietaną lub serkiem (ja dodałam trochę serka, wyszła mi raczej taka pasta). Dodajemy szczypior, rzodkiew, sól, pieprz i zioła, które lubimy (u mnie bazylia). Do zestawu dodajemy porcję frytek i gotowe! :)








poniedziałek, 23 lutego 2015

Przepis na szybkie i pyszne babeczki :)

Pyszne, cudowne... BABECZKI :) Co tu dużo mówić, dosłownie 10 minut roboty, reszta w piekarniku i można zajadać :)

Składniki na około 6 dużych foremek, ja użyłam silikonowych:

  • 1 jajo
  • 1/4 szklanki oleju
  • 1/2 szklanki mleka
  • 1 szklanka mąki
  • niecała łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/4 szklanki cukru


opcjonalnie (tu już mnóstwo wariacji):

  • miód do smaku (zamiast cukru)
  • cynamon
  • jabłko pokrojone w kosteczkę i wymieszane na końcu z ciastem
  • nutella <3


Wykonanie:
W jednej misce mieszamy składniki mokre, w drugiej przesiewamy składniki suche. Wlewamy mokre do suchych, mieszamy krótko (aż składniki się połączą, nie musi to być gładka masa). Voila!
Możemy dodać owoce, groszki, czekoladę lub daktyle. Jeśli chcemy mieć większą ilość babeczek oczywiście podwajamy składniki :) Piec około 25 min w 180 stopniach. Smacznego :)














czwartek, 19 lutego 2015

Domowe szybkie i tanie mleko kokosowe :)

Dziś kolejny słoneczny dzień :) Mój Skarb smacznie śpi, a ja mam chwilę dla siebie. Wczoraj zrobiłam pyszne i szybkie mleko kokosowe. Musicie koniecznie wypróbować! Doskonałe do zup, sosów, kawy czy innych domowych smakołyków:)
Składniki:
  • szklanka wiórków kokosowych (najlepiej nie siarkowanych)
  • szklanka gorącej wody
Wiórki zalewamy wodą i czekamy aż nasiąkną (może to być parę godzin, może być i cała noc).


Później dolewamy jeszcze pół szklany gorącej wody i blendujemy.




Zblendowane wiórki przecedzamy (u mnie do tego celu posłużyła pieluszka tetrowa :))





Pozostałe wiórki ponownie zalewamy połową szklanki gorącej wody, od razu blendujemy i przecedzamy. Gotowe! Pychota!




środa, 18 lutego 2015

Przepis na pyszną, szybką i łatwą pizzę

Kolejny nie-słoneczny dzień zaczyna się. Wczoraj nie chciało się wracać ze spaceru, ale niestety mała zastrajkowała i trzeba było wrócić do domu. Nadal mam małego lenia. Mimo to wczoraj z okazji takiego właśnie lenia zrobiłam pizzę na kolację, a dzisiaj „robi się” moje mleko kokosowe :D Serdecznie polecam ten przepis, pizza wychodzi pyszna, chrupiąca i przede wszystkim zawsze wychodzi :) 
Składniki:
  • 30g drożdzy
  • 400g mąki
  • ok. 3 łyżki oliwy z oliwek
  • 1/2 szklanki mleka
  • 1/2 szklanki wody
  • szczypta soli
Mąkę wsypujemy do miski, dodajemy rozdrobnione drożdże, oliwę z oliwek i sól. W szklance mieszamy mleko z wodą i wlewamy część do miski. Wyrabiamy ciasto i w miarę potrzeb dolewamy naszą mieszankę. Miskę przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na jakąś godzinę :) W tym czasie możemy przygotować sos na spód z pomidorów bądź koncentratu pomidorowego. Ja użyłam po prostu keczupu (nie miałam czasu na przygotowanie sosu). Ciasto rozwałkowujemy na grubość ok. 5mm (w zależności od upodobań). Na wierzch pizzy położyłam kolejno: keczup, ser żółty, pieczarki, szynka, papryka, cebula, kukurydza, ser żółty. Całość posypałam bazylią :) Pizzę pieczemy w 200-220 stopniach przez około 20-30 minut. Pychota! :) Ja uwielbiam z sosem czosnkowym, obowiązkowo własnej roboty. Czasem ciasto na pizzę robię z połowy składników, ale wtedy starcza tylko dla jednej osoby, bo ta wychodzi spora.
Smacznego!



wtorek, 17 lutego 2015

Matka polka walcząca w internecie cz.1

Czy tylko w naszym kraju tak jest, że każda mama usilnie próbuje udowodnić, że jest najlepszą mamą, jej sposoby wychowania są najlepsze, jej dziecko jest najlepsze i to co wg niej jest najlepsze, dla każdego powinno być... NAJLEPSZE. No właśnie. W internecie od zawsze istnieje wojna mam. Każda ma rację i ją udowadnia. Najczęściej kłótnią, albo obelgami.


ROZSZERZANIE DIETY
O matko! Temat rzeka. "Moje dziecko ma 3 miesiące i je danonki, ziemniaczka, marcheweczkę, kotlety czy co tam jeszcze mam w lodówce". No skoro je, to lubi (tak, 3 miesięczne niemowlę uwielbia ziemniaczki, jasne). I tu tona pomyj na mamusię. Że jak to, że już? Rozszerzanie od 6 m-ca, nie wcześniej! Nie prawda, moja mama mnie karmiła jak miałam 3 m-ce i żyję! Ehh i można by tak w kółko. Najbardziej wiarygodnym może być fakt, że komuś dietę rozszerzać kazał lekarz. Ale zaraz zaraz, co ma lekarz do diety dziecka? Od tego jest dietetyk!!! Lekarz każe dać kaszkę, mama pójdzie do sklepu i kupi kaszkę. A jak mama kupi kaszkę to ktoś na tym zarobi. I tu koło się zamyka. Mleko, mleko, mleko to podstawa. O tym powinni nauczać w szkołach, skoro jest coś takiego jak "przygotowanie do życia w rodzinie" to i "przygotowanie do wychowania dziecka tego powinno być", albo chociaż na biologii dołożyć parę lekcji o zdrowym żywieniu i niemowląt i dzieci i dorosłych. 

Ale na prawdę, te piękne "rozszerzanie diety" po 3 m-cu życia mnie rozwala. Czytając różne fora, będąc na grupach fb odnośnie macierzyństwa, jak tylko widzę wpis z serii "moje dziecko je, a ma 3-ce" itp. itd to po prostu przewijam dalej. Już nawet nie chce mi się udzielać i frustrować. Bo w zasadzie jej dziecko, jej decyzja, ale jednak szkoda mi tych dzieci. I to bardzo. Argument "jakoś je i żyje" do mnie nie przemawia, bo w przyszłości mogą wyjść konsekwencje mamusinych obiadków. Czy tak trudno wytrzymać te 3 m-ce, aby coś dać dziecku? Czy to wyścig, które dziecko zacznie jeść szybciej? 

NIEZDROWE JEDZENIE
Rozszerzanie diety to jedno, ale już dawanie dziecku słodyczy, parówek czy innych gównianych produktów do jedzenia to plaga. Już nie chodzi o te danonki, serio. Ale batoniki, ciasteczka, cukiereczki czy inne równie podobne świństwa dawane codziennie to gruba przesada. Jak można np. rocznemu dziecku wciskać sam cukier zawarty w batonie?! Bo on lubi! Bo mu smakuje! Bo jakoś wszyscy jedzą i żyją! Tia... żyją, ale czy będą zdrowi to już inna kwestia. A na argument, że można łatwo zastąpić te słodycze innymi przekąskami, równie smacznymi? "Wszystko jest niezdrowe. Gdybyśmy chcieli jeść zdrowo to musielibyśmy wcale nie jeść". Ja uważam, że jest mnóstwo inspiracji, gotowych przepisów na dania zdrowe i smaczne. Jednak wielu mamom nie chce się, dokładnie NIE CHCE SIĘ dbać o zdrowie własnego dziecka. A te matki, które rzeczywiście dbają, gotują, starają się? Są nazywane jakże dumnie "eko mamami". Jak łatwo drwić z ludzi, którzy żyją zdrowo, a nam się nie chce. Żenada.

Osobiście uważam, że warto dbać o dietę, szczególnie dziecka (bo jak wiadomo czym skorupka za młodu nasiąknie... ;)), wprowadzać dobre nawyki żywieniowe. Jednak osobiście staram się nie wdawać w dyskusje tego typu bo po pierwsze to i tak nie pomoże, każda mama WIE LEPIEJ co jest dobre dla jej dziecka. A po drugie gdyby chciała żywić dobrze dzieci i siebie to by to robiła, a nie kłóciła się na forum, że batonik to nie zło.

ROBISZ TO ŹLE!
Każdy robi coś źle. Czy to błąd w żywieniu (nieświadomy) czy w pielęgnacji to zawsze można doradzić, podpowiedzieć a nie od razu KRZYCZEĆ. Tak. Fora są wypełnione krzykami zawistnych matek. Nie można o nic zapytać. Bo pytasz o najlepsze pieluchy czy chusteczki dostępne na rynku, a dostajesz w zamian kłótnie i zupełnie odbieganie od tematu. Zazwyczaj większość pytań o żywienie czy nawet ubieranie małych dzieci kończy się nieziemską awanturą. Niektóre kobiety czasem po prostu chcą się wyżalić, a dostają kopa. To smutne, że w tym szarym świecie nie zawsze potrafimy sobie pomóc. Przecież wiadomo, że krzykiem nic nie zdziałamy, a każda mama i tak zrobi to co będzie chciała.

FACEBOOKOWE GRUPY LEPSZE NIŻ LEKARZE
Jak ja kocham wpisy typu: "Moje dziecko wymiotuje, nie je, ma gorączkę i jest słabe, co robić?" Cholera, iść do lekarza! Tak na prawdę nienawidzę tych wpisów. O ile można się poradzić odnośnie domowych sposobów na zawalczenie przeziębienia czy zwykłego kataru tak zdrowie dziecka jest najważniejsze i to lekarz powinien coś na to poradzić a nie przypadkowa osoba z forum. Rozumiem, jeśli takowa wizyta jest zaplanowana i matka chce poradzić się jakie badania ma wykonać i o co prosić lekarza, ale jeśli matka pisze, że nie ma czasu iść do lekarza i uzdrowi dziecko domowym sposobem to już gruba przesada. I taka matka ma czelność mówić innym, że wie lepiej co robi? Nie, nie wie. I nie powinna dawać rad innym.





Wiosna w zimie? Owocowa energia!

Właśnie usypiam moją małą w wózku. Dzień zaczyna się świetnie, mała dała w miarę pospać, za oknem słoneczko, kawka już wypita. No czego chcieć więcej! Nawet pączek zjedzony :D Ale widok za oknem jest cudowny, słońce, bezchmurne niebo. Kocham takie poranki i nie mogę doczekać się wiosny! Dziś chciałam Wam przedstawić jogurt/mus/szejk jak kto woli. Bez cukru, ale mimo to słodki :) Idealny na drugie śniadanie lub jako deser. Świetny dla małych i dużych :) Pokochacie go. Smakuje cudownie i jest o wiele smaczniejszy niż jogurty ze sklepu. Do niedawna sama je jadłam, ale jak tylko spróbowałam jogurtu własnej roboty zdecydowałam, że nie będę pakować pieniędzy w sklepowe buble. Bo jak dla mnie to one smaczne nie są. Ba! Zawsze były dla mnie zbyt słodkie, ale nigdy nie wiedziałam, że w tak łatwy sposób można zrobić coś tak smacznego i zdrowego we własnym domu. Bez wzmacniaczy smaku, kolosalnej ilości cukru czy barwników. To jest coś co powinien spróbować każdy. Wasze dzieci go pokochają:) Na pierwszy ogień rzucam ten oto jogurt. Pochwalcie się w komentarzach swoimi pomysłami i pokażcie zdjęcia:)

Składniki:
  • banan
  • marchewka
  • jabłko
  • opcjonalnie: serek/jogurt naturalny (u mnie Bieluch) lub mleko kokosowe (ze sklepu lub domowej roboty), ilość w zależności od pożądanej konsystencji.
Wszystko blendujemy/miksujemy i voila! :)



O mnie krótko:)

Wypadałoby się przywitać i przedstawić. Tak więc nazywam się Anna. Czasem lubię nic nie robić, a czasem czasu mi brak. Mam córkę. Śliczną, cudowną, najukochańszą. Każdy dzień jest odkryciem, a ja postanowiłam o tych odkryciach pisać :) Zapraszam wszystkich do śledzenia mojego bloga. Będę pisać w szczególności o kuchni, włosach i czasem też o zdrowiu. Pozdrawiam :)